To nie środek usypiający dla Jana, to po prostu bażant w języku farsi używanego na terenie dawnej Persji. Potrawę, którą przygotowałem z myślą o specjalnych gościach, podaje się w Iranie przy okazji wyjątkowych wydarzeń (zupełnie przypadkiem wizyta moich gości nałożyła się na przyznanie Oskara "Rozstaniu" Asghara Farhadiego). Khoresht-e fesenjan, bo tak nazywa sie to przygotowane z mięsa bażanta, warzyw korzennych, syropu z granata oraz wywaru bażanciego danie, podałem z kus-kusem cytrynowym. Moja wersja tej potrawy różni się od oryginału tym, że nie ma w niej mielonych orzechów, za którymi najzwyczajniej w świecie nie przepadam. Do tego dania polecam wino libańskie Chateau Musar Hochar Père et Fils rocznik 2004
Brzmi jak opowieść z Baśni Tysiąca i Jednej Nocy! Szefie, przechodzisz samego siebie... :)
OdpowiedzUsuńFantastyczne zdjęcia! A opis - niech poeci i szefowie kuchni drżą!
OdpowiedzUsuń:))))) bez przesady :) najważniejsze że się Wam podoba. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń