Tak jak bohaterowie filmu „Rejs” wybraliśmy się z żoną w niesamowitą podróż. W przeciwieństwie do ekipy filmowej tej kultowej komedii, my wybraliśmy wody basenu… Morza Śródziemnego. Swoją wyprawę kulinarną postanowiliśmy zacząć od składnika bazowego naszej potrawy, mianowicie oliwy. W tym celu wybraliśmy wyspy greckie słynące z niesamowitej jakości oliwy z oliwek. Następnie udaliśmy się w okolice tureckiego portu Mersin, w którym zaopatrzyliśmy się w przyprawy takie jak: sumak, kumin, sól morska, kardamon, korę cynamonu. W kolejnym kroku popłynęliśmy do Izraela a dokładnie do Hajfy, gdzie zeszliśmy na ląd w poszukiwaniu czerwonego wina. Po odnalezieniu ukrytej na wzgórzach Judei winnicy, ruszyliśmy w dalszy rejs. Następnym przystankiem okazała się Tunezja a dokładnie Djerba, na której zaopatrzyliśmy się w harisse, czyli pikantna pastę z papryczek i czosnku. Kolejnym przystankiem okazała się Andaluzja, a dokładnie Almeria gdzie kupiliśmy: ziemniaki, marchew, kukurydze, cebule i bakłażana. Na koniec w porcie w Marsylii kupiliśmy świeżo złowioną Doradę i wyrabiany we Francji garnek żeliwny la Cocotte. Ze względów patriotycznych natomiast postanowiliśmy z tych wszystkich składników przygotować niedzielny obiad w domu w Warszawie. Wino, które znaleźliśmy na wzgórzach Judei to Segal Ben Ami Cabernet Sauvignon rcznik 2009
Szafoszefa, przebiłeś wszystkie dotychczasowe wpisy! Homer się nie umywa :)
OdpowiedzUsuń:-) dziękuję... chyba Homer Simpson :-)
OdpowiedzUsuńA ja wiosną w Almerii też kupiłam pyszne rzeczy.
OdpowiedzUsuńAle dalej Ci zazdroszczę la cocotte...
Uwaga!!! św.Mikołaj słucha....
OdpowiedzUsuń